poniedziałek, 16 września 2019

Po-Blitzkriegowe refleksje


Tematyczne wydarzenie na 80 rocznicę wybuchu II wojny światowej w Rumi, czyli dwudniowe święto Bolt Action bez turniejowego spięcia za to z dbałością o nawiązania historyczne. 11 stołów 5 frontów, na których rozgrywał się Blitzkrieg: od pierwszych wystrzałów na Westerplatte, poprzez Norwegię, strategiczne mosty w Belgii, Kretę, stepy Ukrainy, a na Pustyni Zachodniej kończąc.

Impresja 1 - czapeczki z głów!

Jak na taką skalę przedsięwzięcia (11 plansz) stoły były zastawione wyśmienicie, tereny wysokiej jakości, ale co dla mnie najważniejsze: każdy ze scenariuszy nawiązywał do jakiegoś wydarzenia z danego frontu. Przykładowo w Polsce mieliśmy możliwość bronić Poczty Gdańskiej, czy Westerplatte (czy to przypadek, że oba obiekty w okolicy Gdańska?) czy bronić granicy przed niespodziewanym najazdem Niemców. Na froncie zachodnim walki toczyły się o przeprawy na Mozie w obrębie fortu Eben Emael czy o charakterystyczne cele w Norwegii. Z kolei na froncie wschodnim należało spalić wszystko co mogłoby dla nacierającego nieprzyjaciela stanowić jakąkolwiek wartość.
Przyjacielscy i zawsze służący pomocą organizatorzy często angażowali się w pomoc nawet kosztem własnej gry. To było widać "z wierzchu" na samym wydarzeniu, natomiast "pod maską" kryła się masa roboty, z logistyką pozyskania terenów ale także ... pozyskania sponsorów, którzy dostarczyli dla każdego z uczestników miłe - i wcale nie takie drobne - upominki. Zadbano o każdy detal dlatego pierwsze myśli poimprezowe kieruję właśnie w stronę organizatorów z wielkim podziękowaniem. 


Impresja 2 - no to podglądamy!

Zaryzykuję, że w ostatnim roku więcej czasu poświęciłem na malowanie terenów niż figurek. Często głowiłem się jak można coś zrobić; zrobić coś ładniej; zrobić coś szybciej lub taniej. Bo każdy z tym elementów ma znaczenie. Czasem trzeba aby coś dobrze wyglądało, a czasem aby wyglądało wystarczająco dobrze,

Wydarzenie w Rumi było dla mnie wyjątkowe także pod względem możliwości zainspirowania się w budowie różnego rodzaju terenów: czy to na pustynię (uprzedzam: kradnę pomysł na wadi)  czy produkowane na masową skalę drzewka.




Impresja 3 - prawdziwie Blitzkriegowa armia 

Blitzkrieg bez Sztukasów to jak żołnierz bez karabina. Najładniejsza armia na całym wydarzeniu: niemieccy spadochroniarze była właśnie wyposażona w stosowne wsparcie lotnicze. Nie dane mi  było się potykać z Zielonymi Diabłami ale uchwyciłem najbardziej rzucający się w oczy element tej armii.

Impresja 4 - Czy czołg musi mieć działo?

Wydarzenie takie jak Blitzkrieg: czyli pięć bitew pod rząd to także test grywalności skonstruowanej armii.
Na Blitzkrieg pojechałem z dwiema rozpiskami Polaków na 1939 rok. Postanowiłem wyjść poza schemat rozpoczynania składania plutonu od czołgu koncentrując się raczej na maksymalizowaniu liczby bojowych slotów. Stąd wmoich rozpiskach kilka nietypowych rozwiązań.
Pierwszym z nich był czołg Renault FT17 uzbrojony w pojedynczy karabin maszynowy. Ten weteran I wojny światowej mimo swej powolności oddał mi wielkie usługi w zwalczaniu niemieckich (bo zdarzyło mi się grać tylko z tą nacją) najeźdźców. Czołg ten ma jedną ogromną zaletę. Jest tani jak barszcz: 42pkt w weteranie.

FT17 prowadził polską kontrofensywę przez Mozę z fortu Eben Emael czy odstraszał zmierzające do polskiej graniczy kolumny pancerno motorowe wroga. Nie tylko ja doceniłem Renaulta: na wydarzeniu znalazł się także drugi - i to robiony od podstaw - FT 17, który służył w armii francuskiej.




Impresja 5 - Polska armia piechotą stoi!

Mały i tani czołg w plutonie dawał szansę na szersze rozpostarcie skrzydeł w slotach piechoty. W każdym z dwóch alternatywnych plutonów miałem 60 piechurów: Duże ilości piechoty to duża siła ognia i możliwość zajmowania ważnych punktów terenowych. Duże ilości piechoty przydały mi się szczególnie w czasie obrony Poczty Gdańskiej. Dzięki dużej ilości piechoty mogłem część sił przeznaczyć do kontrataku i odepchnąć nieprzyjaciela od obiektu.




Impresja 6 - czy MMG musi kosztować 50pkt?

... nie musi! Pod warunkiem, że jest na kołach i jest ciągnięty przez trójkę koni. Taczanka - bo o niej mowa - zajęła slot armored car (rzecz dyskusyjna przy posiadanych cechach tego pojazdu) - mojej alternatywnej rozpiski.
Wstawianie taczanki na poważnie do rozpiski ma ograniczony sens ze względu na zablokowanie slotu, w którym zwykle występuje tankietka ale dla żartu, i żeby pobawić się nowo zrobionym, nietypowym modelem; czemu nie?

Tak więc moja taczanka brała udział w dwóch bitwach odnosząc nawet pewien - pojedynczy - sukces, którym było wyeliminowanie wrogiego spotera moździerzowego nagłym ostrzałem z bliska.

Moim zdaniem oddział bardzo fajny ale całkowicie zmieniłbym zasady jego funkcjonowania (zasady specjalne) i koszt.


Impresja 7 - Wpierw masa potem rzeźba



Dziewiętnastoosobowy oddział niedoświadczonej piechoty jest trudny do wyeliminowania. Nawet jeżeli przez przypadek wpadnie pod ostrzał Acht-Acht i poniesie niemałe straty, to idzie dalej. Może nawet nadziać na bagnety wrogi oddział pionierów ...
Dzięki ofensywnemu wykorzystaniu i bezpośredniemu nadzorowi oficera, oddział sprawował się bardzo dobrze i okazał się skuteczny. Jako jedna z dwóch polskich jednostek przekroczył granicę z Niemcami krzyżując ofensywne plany wroga, tuż przed świtem pierwszego września.






Impresja 8 - Po co spoter ciężkiej haubicy?

Punkty zaoszczędzone na braku tankietki przeznaczyłem na wyposażenie plutonu w - rzadkość na wrześniowych szlakach - ciężką 155 haubicę Schneider wz.17. Przygotowując się do gry natrafiłem na ustęp, na który wcześniej nie zwróciłem uwagi. Ciężka haubica strzelając ogniem pośrednim ma zasięg minimalny 36 cali - a zatem 3/4 szerokości i połowę długości regulaminowego stołu. Czy zatem do takiej landary warto kupować spotera, skoro od drugiej tury odległość między oddziałami skróci się poniżej minimalnej odległości? Oczywiście zostaje jeszcze stanowisko w narożniku mapy ale ... może warto zaoszczędzić te 10pkt na zakup/wzmocnienie innego oddziału?
W czasie walk na froncie wschodnim moja ciężka haubica ogniem na wprost zniszczyła oddział nieprzyjaciela, który zbyt daleko wysforował się do moich linii. Z kolei na froncie zachodnim wyeliminowała inny oddział piechoty wypalając doń niemal z przyłożenia.




Impresja 9 - Uciążliwe jak komary?

Polska kawaleria zawsze wzbudza strach nieprzyjaciela. Dodatkowy atak lancą w szarży nie jest dla nikogo przyjemny. Stąd polska kawaleria tak skutecznie przyciąga cały ogień przeciwnika. Początkowo zżymałem się na ten fakt ale ... gdy zobaczyłem, jak bardzo wiąże uwagę nieprzyjaciela zrezygnowałem z weteranów na rzecz kawalerii regularnej. Zaoszczędzone punkty przeznaczam na zakup jeszcze większych ilości piechoty i broni wsparcia. W Rumi pierwszy i jedyny raz udało mi się z sukcesem przeprowadzić szarżę kawaleryjską na wrogą artylerię strzelającą do budynku Poczty Gdańskiej. Od dziś doprowadzenie do szarży nie jest już moim priorytetem. Kawaleria włócząc się po skrzydłach czy tyłach nieprzyjaciela dekoncentruje uwagę i zmusza go do wydzielenia sił dla uporania się z natrętnymi komarami, czyli z grubsza odpowiada roli i randze kawalerii konno w latach II wojny światowej.










Impresja 10 - ATR skuteczny nie tylko przeciwko piechocie ;)

Do tej pory moje karabiny przeciwpancerne zwykle polowały na wrogie oddziały piechoty ze względu na niedostępność pojazdów, które zazwyczaj omijały szerokim łukiem mój karabin przeciwpancerny. W Blitzkriegowych scenariuszach możliwe było zbliżenie się do nieprzyjacielskiego czołgu lub transportera. Dzięki temu szansa ustrzelenia wrogiego pojazdu ATR-em znacznie się powiększyła. Karabin przeciwpancerny wielokrotnie opukiwał pancerze niemieckich pojazdów strasząc załogę i uniemożliwiając ich szybkie posuwanie się do przodu, czy to na moście w Belgii czy gdzieś na tyłach frontu po przełamaniu przez niemiecki oddział zwiadowczy. To był ich wkład w wyhamowanie Blitzkriegu.


 Impresja 11 - najładniejszy nie znaczy najładniej pomalowany

Okazało się, że wygrałem konkurs na najlepiej pomalowaną armię aliancką. Osobiście uważam, że na imprezie można było znaleźć figurki znacznie ładniejsze od moich. Sądzę, że osoby, które głosowały na moją armię zrobiły to ze względu na występujące w niej zabawne elementy jak taczanka, czy śmieszny czołg FT17.
Tym niemniej uzyskane wyróżnienie traktuję poważnie i ambicjonalnie. Dlatego wybierając się do Rumi następnym razem przybędę z armią , co do której będę miał przekonanie, że jest naprawdę super pomalowana.  Zatem do zobaczenia!


Bitwa pierwsza: Obrona Poczty Gdańskiej

Moim celem była obrona budynku poczty przed zajęciem jej przez siły nieprzyjaciela.








Bitwa druga: Na tyłach wroga

Miałem za zadanie nie dopuścić do pojmania mojego oficera przez wrogi oddział rozpoznawczy, który włamał się we alianckie linie.





Bitwa trzecia - Spalona ziemia

Moim zadaniem było spalenie jak największej liczby budynków (co za marnotrawstwo). Ale cóż jesteśmy w Związku Sowieckim ...




Bitwa czwarta - Mosty na Mozie

Moim zadaniem było nie dopuścić do opanowania przez Niemców mostów na Mozie. W ostateczności miałem możliwość wysadzenia przepraw.













Scenariusz 5 - Pierwsze strzały (Polska)

Moim zadaniem było nie dopuszczenie do przekroczenia granicy przez wojska niemieckie.