Pokazywanie postów oznaczonych etykietą unboxing. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą unboxing. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 lipca 2022

Combined Arms - unboxing

 

Zaglądamy do pudełka gry, która ma łączyć wszystkie drugowojenne systemy bitewne firmy Warlord Games. Na razie dzielę się tylko zapuszczeniem żurawia. Na wrażenia po przeczytaniu instrukcji przyjdzie czas w kolejnym wpisie. Tymczasem kto nie paczał niech pacza:




wtorek, 7 grudnia 2021

Blood Red Skies - Midway czyli nowy początek


Rok oczekiwania ale w końcu jest: Nowy starter do Blood Red Skies: Midway już jest w sprzedaży. Nowy Teatr Działań, nowe samoloty, które w końcu różnią się od siebie charakterystyką oznacza to całkowiecie nowe szanse i nowe otwarcie dla gry. O tym co można znaleźć w środku startera Midway można ... obejrzeć na YT, gdzie po raz pierwszy otwieram pudełko z grą. Z mojej strony to taki debiut związany z video, może odrobinę koślawy ale ... pierwsze koty za płoty :)

 


Nowy starter był także okazją do speedpaintingu: 4 dni na pomalowanie 2 eskadr. Powiem tak: szybciej się nie da (godząc z pracą i obowiązkami domowymi). Tym razem jednak była wyższa konieczność, bo wraz ze starterem startują gry pokazowe "na mieście".

Jesteś zainteresowany grą? Pisz, chętnie umówię się na introgaming w jednym z warszawskich sklepów wargamingowych lub w innym miejscu.



poniedziałek, 8 marca 2021

Victory at Sea - czy warto?


Stało się! W moje ręce wpadł podręcznik do gry Victory at Sea, czyli morskiej gry figurkowej w realiach II wojny światowej. Gabaryty pozycji robią wrażenie: 275 stron w twardej okładce. Od biedy może posłużyć jako narzędzie samoobrony. Zanim jednak zdecydujemy czy to jedyne zastosowanie tej książki zerknijmy do środka.

Pozycja podzielona jest na cztery części. Pierwsza wprowadza czytelnika w tajniki działań wojennych na morzu. Wychodzimy od traktatu waszyngtońskiego, który zadecydował o dostępnym tonażu możliwym do wykorzystania przez poszczególne floty. W dalszej części autorzy wprowadzają nas w przebieg walk na głównych teatrach działań wojennych: począwszy od Atlantyku (i jego roli w zaopatrzeniu armii Sprzymierzonych), Morza Śródziemnego czy wreszcie po bezkresne obszary Pacyfiku, na którym Nippon Kaigun próbowało wywalczyć dostęp do przestrzeni życiowej dla japońskiego Imperium. Kolejne rozdziały opatrzone są mapami z naniesionymi miejscami głównych bitew morskich jakie dostępne są w części poświęconej scenariuszom.

Druga część książki to zasady gry. Myliłby się ten komu wydawałoby się, że jest to kopia z zasad skróconych jakie były zamieszczone w starterze do gry. Każdy spodziewałby sięrozszerzenia, czy uszczegółowienia zasad. Jest inaczej: Kto czytał zasady ze startera, lepiej niech przeczyta Rulebook. Mamy tam co nieco zmian. Czy to właściwy moment na II edycję gry, która jeszcze nie zdążyła się rozkręcić czy falstart producenta. Spuśćmy na to zasłonę milczenia. 


 

W podręczniku mamy zebrane zasady podstawowe opisujące przebieg  rozgrywki, kolejne fazy i typy uzbrojenia (w tym artylerię główną, pomocniczą, działa p-lot, torpedy i samoloty pokładowe) a także cechy okrętów, często związane z ich typami. 

Mechanika gry zakłada z jednej strony metodyczne niszczenie okrętów przy pomocy ostrzału artyleryjskiego lub torpedowego, jednak najciekawszym elementem są trafienia krytyczne. Dzięki nim istnieje zniszczenie lub poważne uszkodzenie pozornie niezniszczalnego okrętu. W końcowej części zasad podstawowych mamy zebranych kilka generycznych scenariuszy.  

Na kolejnych stronach tej części znajdziemy zasady rozszerzone dotyczące okrętów podwodnych, łodzi motorowych i walki z artylerią nabrzeżną. Znajdziemy tam także zasady walki nocnej i w złej widoczności. 

Trzecią - dość obszerną - część książki stanowią scenariusze  nawiązujące do historycznych bitew morskich. Podzielone są one na teatry działań wojennych, od Atlantyku, poprzez  morze Śródziemne, aż po Pacyfik. 

Co ważne, w każdym ze scenariuszy zawarte są zasady specjalne nawiązujące do realiów konkretnego pola walki, które uatrakcyjniają rozgrywkę. Przykładowo w scenariuszu, w któym alianckie niszczyciele tropią Bismarcka, niemiecki pancernik ma uszkodzony ster i ma ograniczone możliwości ruchowe. Z kolei w bitwie na morzu Jawajskim strona japońska nie może spuścić ze smyczy swoich niszczycieli dopóki nie zostanie zdemolowany jakikolwiek aliancki okręt (niszczyciele były wtedy używane do "wykańczania" ledwie trzymających się na  powierzchni okrętów). Każdy ze scenariuszy historycznych zawiera mapę sytuacyjną z rzeczywistym rozstawieniem jednostek i zasady dodatkowe, które budują balans - często - pozornie jednostronnych starć. 

Ostatnia - najdłuższa - część książki to charakterystyka poszczególnych flot. Każda z nich zawiera zasady specjalne oddające strategię lub potencjał wojenny. Przykładowo mocną stroną floty japońskiej są doskonałe torpedy, zaś flota amerykańska dysponuje najlepszymi lotniskowcami. Dzięki umieszczeniu w podręczniku statystyk większości okrętów biorących udział w działaniach wojennych w czasie II wojny światowej gracze mają możliwość korzystania z modeli także spoza oferty Warlorda.

Czy podręcznik Victory at Sea jest wart uwagi?

Na jego korzyść przemawia kilka cech. Po pierwsze książka jest pięknie wydana, na wysokiej jakości papierze opatrzonym twardą okładką. Dodatkowym urozmaiceniem są liczne mapy sytuacyjne, które pozwalają wczuć się w realia pola walki. Widoczne jest jak wiele wysiłku wydawca włożył w maskowanie grubaśnych podstawek okrętów. Niestety najsłabszą częścią podręcznika są właśnie obrazki okrętów. Dominujące nad całością "pontony" (grubości kadłuba okrętu) szpecą każde zdjęcie wykonane z poziomu okrętu. Z drugiej strony okręty to pionki do gry, a pontony dają łatwość manewrowania okrętami.

Dość proste zasady można w miarę sprawnie opanować i rozpocząć pierwsze rozgrywki. Po ograniu się z tytułem można włączyć zasady dodatkowe. Co więcej dają one szanse na połączenie gry z innymi pozycjami ze stajni Warlorda, jak Bolt Action czy Blood Red Skies. Pełna oferta typów okrętów głównych flot daje z kolei szansę na samodzielne kształtowanie kolekcji okrętów. 

Czy to wystarczy aby zagrać z Victory at Sea? Mnie podręcznik przekonał. Okręty ze startera i zestawu floty japońskiej stanowią dobry szkielet Nippon Kaigun. Obecnie przymierzam się do zakupów w Blitzkriegminiatures.com aby uzupełnić flotę o potrzebne okręty i samoloty. Zatem ... do zobaczenia na morzu!



wtorek, 16 lutego 2021

Wszyscy jesteśmy Kanadyjczykami

 

Z pewnym opóźnieniem ale za to dobrze wyleżakowany w urzędzie celnym dotarł do mnie egzemplarz D-Day: British & Canadian sectors. Do książki dodana jest figurka brytyjskiego piechura sierżanta Stanleya Hollisa, który w grze funkcjonuje jako jeden z dostępnych bohaterów imiennych.

Książka na pierwszy rzut oka wkomponowuje się bieżący trend publikacji Warlorda. Co tu dużo gadać: to opasłe tomiszcze. Wziąwszy pod uwagę te niemal 200 stron materiałów: objętościowo rzecz jest obiecująca. Ale co w środku?

Jako, że to drugi tom poświęcony Normandii i to w sektorach brytyjskich nie dziwi, że autorzy koncentrują się na etapie od czerwca do sierpnia związanych walkami o "wyjście" z Normandii. Warlord bardzo plusuje mi ostatnio wzbogacając swoje publikacje mapami sytuacyjnymi. W tym wypadku możemy wziąć udział w kolejnych operacjach Montego których celem miało być zdobycie Caen (które miało być zajęte 6 czerwca).

Dotychczas scenariusze proponowane przez Warlorda nie zwalały z nóg, jednak tym razem natknąłem się na kilka naprawdę inspirujących pozycji. A scenariuszy jest tutaj całkiem sporo. Może zatem idzie nowe i lepsze? 

A skąd tytuł posta? Chyba nie trudno zgadnąć. Każda z nowych książek, szczególnie ta, związana z krajami wspólnoty brytyjskiej daje coraz więcej dopalaczy miłośnikom herbaty. Tak jest także tym razem. Może nie jest to skala jak w przypadku Australijczyków ale ... wybór dwóch cech narodowych i SS hatered robi robotę. Do tego dodamy specjalne oddziały jak rozpoznawczy snajper, sekcja PIAT z czterema wyrzutniami (!) czy czołg RAM z pokładowym flamerem ...

Warto też powiedzieć, że sporo miejsca poświęcono komandosom, rozwijając ich do pełnej armii z kompletem oddziałów i selektorami na cały okres wojny.

Co do nowych selektorów muszę powiedzieć, że Warlord idzie w dziwnym kierunku. To już kolejny przypadek, gdy w miejsce Reinforced platoon czyli plutonu piechoty wzmocnionego broniami wsparcia (np. karabinem maszynowym, moździerzem, czołgiem itp.) mamy do czynienia z propozycją jednorodnego plutonu wsparcia. np pluton moździerzy czy pluton przeciwpancerny. Czy tego typu selektor może 1:1 konkurować z seleketorem RP po stronie przeciwnej ... mam wątpliwości.

Kto jest po przeciwnej stronie? Dywizje statyczne - już widzę te tysiące zapaleńców grających tym selektorem. Oprócz tego mamy dywizję LEHR - fajne pomysły na zindywidualizowanie tej jednostki i SS Hitlerjugend, podobnie interesująco wyglądająca.  

Źródło Osprey Puslishing


Druga sprawa to nowe pomysły na oddziały. Tym razem wzięto się za rozbudowę kadry dowódczej. Mamy oficera wywiadu, oficera broni wsparcia, czy specjalny pojazd dla obserwatora artyleryjskiego. Czy ma to sens ... cóż, fajne zabawki kosztują, każdy z graczy zdecyduje.

A czy warto kupić DDay British & Canadian sectors? Odpowiem tak, przekartkowałem tę książeczkę, momentami mnie wciągnęło, w kilku miejscach zaproponowano nowe, ciekawe zasady dodatkowe do scenariuszy. Jak pisałem powyżej dostali u mnie + 5 pkt do prestiżu za mapy operacyjne. Gdyby ktoś mnie zatem zapytał: nie żałuję, że kupiłem.

 


piątek, 15 maja 2020

Bez piątej klepki na dachu - Green Stuff World 1417 (unboxing)



Mam słabość do dachów, i mam tak odkąd zacząłem budować domki na stoły wargamingowe. Do tej pory korzystałem z różnych rozwiązań, które miały imitować rozmaite pokrycia dachowe, o czym pisałem wcześniej. Jednak niezmiennie, wyzwaniem pozostawały dachy kryte dachówką. Szczęśliwie nasz rodzimy producent BlackGromStudio wykonał pierwsze testy dachówek ciętych laserem, które można obejrzeć na kościółku.
 
Alternatywą dla tego rozwiązania uniezależniającą nas od dostawców zewnętrznych jest dziurkacz firmy Green Stuff World 1417, na który natknąłem się - trochę przypadkiem - w czasie wizyty w jednym ze sklepów modelarskich.




Pozwala on na wykonanie pojedynczych dachówek z różnych materiałów: jak karton, tektura, czy cienki styrodur. Przy wyborze materiału ważne jest oprócz - oczywistej - grubości, także gęstość materiału. Jak przy każdym dziurkaczu obawy może budzić żywotność urządzenia, zwłaszcza przy dość intensywnym użytkowaniu - a tylko takie wchodzi w grę w przypadku zamiaru prowadzenia prac dekarskich. Przykładowo, na wspominany kościółek potrzeba nie mniej ni więcej tylko 1500 dachówek czyli 1500 kłapnięć dziurkaczem. Na ile dachów wystarczy przyrząd: będę informował. Z całą pewnością po dwóch zwróci się cena jego zakupu.

Jako, że mam hopla na punkcie efektywnego wykorzystania zasobów przyczepię się trochę do faktu, że nie mamy możliwości obserwacji miejsca przyłożenia dziurkacza, a co za tym idzie stopnia zużycia materiału. Czy to wielka wada? Pewnie da się z tym żyć.

Dotychczasowe testowe cięcia zdają się wskazywać, że bliskim optymalnego jest klasyczny karton, który łączy w sobie bezpieczną dla narzędzi grubość i satysfakcjonującą gęstość, dzięki czemu poszczególne wycinki wyglądają należycie, czyli dają ostre krawędzie, bez żadnych farfocli.

Obecnie rozglądam się za jakimś domkiem, któremu można by pokryć dach przy pomocy ciętej dziurkaczem dachówki. O efektach pracy nie omieszkam poinformować.
 














wtorek, 3 września 2019

Mig Alley - unboxing

Odrzutowce doleciały i do mnie!

Kto kupił, a nie grał wcześniej w Blood Red Skies będzie zakłopotany, bo w pudełku nie znajdziemy żadnego podręcznika zasad. W gruncie rzeczy Mig Alley to kolejny zestaw dodatkowy do gry Warlord Games


W opakowaniu znajdziemy 4 modele odrzutowców z białego metalu, jakości podobnej do poprzednich. Na plus odnotuję, że gniazda do osadzania na podstawkach są nieco ciaśniejsze niż w poprzednich produkcjach, jednak nie na tyle aby nie zastosować jakiegoś dodatkowego zabezpieczenia przed spadnięciem modelu w trakcie rozgrywki.

Dwa Migi 15 i dwa F-86 Sabre (to ostatnie w dwóch wersjach: E i F) wyposażone są w całkiem udatnie zrobione kalkomanie. Kalkomanie są generyczne, bo nie zawierają, żadnych oznaczeń indywidualnych pozwalających na przypisanie samolotu do określonej jednostki. Tym niemniej sprawiają bardzo pozytywne wrażenie.

Jety wymagać będą raczej dużego stołu. Minimalna prędkość z jaką się będą przemieszczać to 7" tj. dokładnie tyle ile maksylanie są w stanie wyciągnąć wczesne Spitfiry. Mam przeczucie, że w grze będzie sporo wylatywania za planszę.

W zestawie mamy oczywiście karty określające charakterystyki obu samolotów. Znany z poprzednich edycji Heavy hitter do skutecznej walki na krótkie dystanse i jego ubogi krewny: Buzz saw, który rożni się od niego brakiem premiowej kostki do ataku.

Ciekawa jest zasada karty Jet, która blokuje wznoszenie w bliskiej odległości od odrzutowca (wznoszenie można wykonać w odległości minimum 9"). Wydaje się, że walki nad Koreą będą nieco przypominać średniowieczne pojedynki kopijnicze, gdzie po pierwszym starciu uczestnicy rozjeżdżają się w swoje strony dla przygotowania do następnego.

Jak to będzie w rzeczywistości: przekonamy się wkrótce. Kiedy samoloty wyjdą z lakierni ubrane w piękny aluminiowy deseń poszukam sobie jakiegoś przeciwnika na sparring i opowiem jak było.


niedziela, 14 lipca 2019

Chevy LRDG - unboxing


Zniszczyć zaopatrzeniową kolumnę wroga, nawiedzić ogniem nieprzyjacielskie lotnisko: to zadanie dla LRDG. Szybkie uderzenie i ucieczka wymagała specjalnych środków transportowych. Specjalnie zmodyfikowane do warunków pustynnych półciężarowe Chevrolety uznane zostały za najlepsze platformy uzbrojenia.



Do tej pory pustynne Chevrolety dostępne były wyłączenie w wariancie żywicznym, za to od wielu dostawców. Od niedawna mamy również do dyspozycji model wtryskowy, o którego produkcję zadbała firma Rubicon Models.

Pierwszy rzut oka na opakowanie jest raczej ... niepokojący, jako, że wieje pustką. Nici z dynamicznej fotografii ze środka jakiejś akcji na pustyni. Chevy stoi sobie pusty z jednym tylko kierowcą.

Kiedy zajrzy się do środka pudełka jest znacznie lepiej. Model składa się z 54 części, z czego połowę stanowi sam pojazd. Pojazd może został wykonany w wariancie LRDG (zawoje) lub SAS (berety). Załoganci w liczbie 4 to standardowe figurki Rubicona, szczupłe i bez większego detalu i bez większego polotu jeśli chodzi o sylwetki.




Wykonanie modelu mimo 54 części nie powinno nastręczyć żadnych problemów. Rubicon przyzwyczaił nas do wysokiej jakości instrukcji montażu.

Uzbrojenie pojazdu zaproponowane przez Rubicona składa się z dwóch karabinów maszynowych: Lewis lub Vickres K; jeden mocowany z przodu drugi z tyłu pojazdu. Aby wykonać maksymalnie uzbojonego Chevroleta w grze Bolt Action będą niezbędne pewne modyfikacje. Przede wszystkim w zestawie mamy jedynie 2 pojedyncze Vickersy K (w grze można umieścić dwa sprzężone po 2), nie znajdziemy tam także środkowego stanowiska strzeleckiego, które trzeba będzie wykonać we własnym zakresie.

Próżno szukać w zestawie dodatkowych bagaży tak często widzianych w modelach Chevroletów służących w LRDG. Aby obładować swój pojazd konieczne będzie zaopatrzenie się w zestaw Allied stowage.

Podsumowujac: Chevrolet od Rubicona to model w wersji gołej z ludzikami jak to od Rubicona czyli raczej niezbyt wielkiej urody. Po stronie zalet mamy dwie pozycje: tradycyjnie wysokiej jakości odlewy, dzięki czemu mamy możliwość zbudować naprawdę ładny model. Drugą, niebagatelną zaletą jest cena. Dostępne na rynku Cherolety żywiczne występowały w cenach 22-25GBP czyli minimum 110PLN + koszty transportu. Dzięki Rubiconowi bariera wejścia w selektory LRDG będzie dużo niższa i spodziewam się, że coraz częściej pojawiać się będą na pustynnych stołach. Na mnie w każdym razie liczcie ;)


sobota, 15 czerwca 2019

Czas na plażę!



Jak na mój gust maty Deep Cut Studio to Rolls Royce wśród mat do grania. Korzystając z oferty na darmową dostawę postanowiłem zaopatrzyć się w nową matę od tego producenta. Wybór był prosty: 75 rocznica Normandii, scenariusze na Nowej Gwinei przede mną: czas na plażę.


Wybrałem wariant 72x48 cali (wybór oczywisty do Bolt Action) na podłożu PCV. Grałem wcześniej na matach PCV i trochę się bałem, przede wszystkim lekkiego połysku jaki daje i odorku jaki z siebie wydziela.


Alternatywą jest mata na podłużu mousepad, ma idealnie matową powierzchnię i świetnie leży na stole. Ma jednak trzy poważne wady: jest niezwykle ciężka, zajmuje więcej miejsca i przede wszystkim jest droga. Tym razem wybrałem zatem rozwiązanie budżetowe. Czy dobrze?


 Do tej pory miałem jedną matę DCS przeznaczoną do Blood Red Skies, któa była obłędna. Jakość druku, dawał wrażenie trójwymiarowości obrazu. Czy w przypadku plaży także się sprawdzi?


W mojej opinii produkt DCS na PCV to dobry kompromis. Mata jest cieniutka, leciutka i ma charakteryzuje się doskonałą - w mojej opinii - jakością druku. Cena jest nadal dwukrotnie wyższa niż produkt konkurencyjny (playmaty.pl) jednak odbiega znacząco pod względem jakości.

Podłoże PCV nie jest idealne: ma tendencje do zwijania się i nieco błyszczy jednak nie jest to na tyle widoczne aby raziło oczy.

piątek, 25 stycznia 2019

Podniebny niszczyciel Bf110C/ Bf110G - unboxing


Postrach alianckich samolotów z początku wojny Bf110. W dalszej jej fazie udoskonalony i przystosowany do zwalczania wrogich wypraw bombowych. Poznajcie Bf 110C i/lub Bf110G.

W pudełku znajdziemy  tradycyjnie zestaw 6 modeli samolotów, które w zależności od uznania - lub też - wariantu malowania służyć będą jako wersja wczesna Bf110C (m.in z okresu Bitwy o Anglię) jak i Bf110G z późniejszego okresu wojny.

W pudełku jak zwykle, obok modeli komplet podstawek, karta samolotu , karty przewag i doktryn, oraz kalkomanie. Niestety - podobnie jak w przypadku Foki - generyczne: po prostu belkenkreutze.

Przyjrzyjmy się modelowi:
Zdecydowanie widać jak została zaprojektowana forma. Czy mamy przesunięcia, odpowie nam pierwsza próba pilnkowa. Tym niemniej pracy będzie sporo aby wyprowadzić wzorek segmentowy kadłuba. Warlord nas nie rozpieszcza ...
Ogólnie model wygląda jednak ładnie. Sylwetka - poza brzydkimi liniami podziału formy jest elegancka, a poszczególne części odlane czysto. Jest jednak pewien szkopuł. Dość rozbudowane w tym samolocie zdwojone usterzenie jest niezwykle delikatne. Dwa modele z mojego pudełka miały nadłamany statecznik u nasady. Trzeba uważać!





Podobnie jak w przypadku Fw190A również i tutaj Warlord nie popisał się odnośnie oznakowania. Byłem jednak na to przygotowany i zaopatrzyłem się kilka miesięcy wcześniej w dedykowane kalkomanie z miscmini.com.

Zerknijmy teraz co jest wart ten model.
W zależności od wersji na każdy egzemplarz Bf110 wydamy 48 lub 50 pkt. W zamian dostajemy dwusilnikowy - czyli teoretycznie trudniejszy do zestrzelenia - samolot o dość poważnym uzbrojeniu Fp2, niskiej - jednak wciąż istniejącej - zwrotności i 7 prędkości. Tylne stanowisko strzeleckie zapewnia możliwość oddania strzału obronnego przeciwnikowi na ogonie. Great dive - przynajmniej teoretycznie - ułatwia ucieczkę z niekorzystnej sytuacji taktycznej, Agile zabezpiecza przed negatywnymi konsekwencjami wielosilnikowości, a Heavy Hitter zwiększa siłę ognia z bliskiej odległości.
Późna Stodziesiątka  to 2 pkt drożej, 1FP więcej kosztem manewrowości, nie mam przekonania czy warto.  

Nowy Messerschmitt będzie - przynajmniej u mnie - cennym uzupełnieniem w czasie walk nad Albionem w roku 1940 . Ciekawe jak się sprawdzi u Was.





Latający czołg FW190A - unboxing


Najwyższa była już pora na późnowojenne premiery do Blood Red Skies. Dzięki temu brytyjskie Mosquity i amerykańskie Mustangi nie będą się nudzić na europejskim froncie. Fw190 to naturalny przeciwnik dla tych samolotów. W rzeczywistości powstał jako odpowiedź na Spitfira MkVb: był silnie uzbrojony i sprawdzał się w wielu rolach. Dopiero Spitfire Mk IXc i Mustang Mk III były w stanie wyrównać przewagę jakościową jaką wywalczył samolot Focke Wulfa.
 
A jak to wygląda w grze Blood Red Skies? Kilka dni po premierze dotarł do mnie także mój egzemplarz zestawu Fw190A. W opakowaniu znajdziemy tradycyjnie: 6 modeli (twardy plastik), tyleż podstawek, kartę samolotu, zestaw kart przewag i kart dotryn, a także żetony pomocnicze.

Na początek kilka słów o modelu: Cóż ... bez pilniczka i papieru ściernego się nie obędzie. Producent zadbał o to by połówki formy były wyraźnie widoczne. Wydaje się jednak, że rzecz jest do opanowania. Plastik jest twardy i wygląda na poddający się obróbce. Wyraźne (głębokie jak Rów Mariański) linie podziału blach będą dobrze widoczne z odległości obserwacji - i dobrze. 





Geometria płatów i statecznika wygląda poprawnie. Ogon jest - jak na tę skalę i przeznaczenie (mimo wszystko to jednak pionek do gry) -  dość subtelny, a z całą pewnością bardziej udany niż ten w Bf109E.


Do modelu dodane są generyczne - shame on you Warlord! - kalkomanie niemieckie (wyłącznie belkenkretze w różnych wariantach). Przewidując taki scenariusz zaopatrzyłem się w stosowny zestaw kalek w firmie miscmini.com 

Zerknijmy teraz pod maskę Foki.
Za 47 pkt kosztu płatowca dostajemy: 3FP (czyli max), 2Ag (czyli średnio) i 8Sp. (czyli tyle ile mu się należy. Wydaje się zatem, że Fw190A będzie świetnie nadawał się do zwalczania bombowców  i innych samolotów wielosilnikowych (poor wooden wonder) i ataków czołowych na wrogie myśliwce. Autor gry uznał, że konstrukcja niemieckiego samolotu jest na tyle wytrzymała, ze zasłużył na kartę przewagi: Robust (przeciwnik ma o jedną kostkę ataku mniej - sorry guys). Całość jest uzupełniona przez wzmacniacz zwrotności (Rapid Roll), dzięki któremu zwrot może być wykonany przed ruchem. Gdy dodamy do tego kartę doktryny: Low Altitude Performance (zmiana z Disadvantage na Neutral) mamy naprawdę bardzo poważnego rywala na stole.









wtorek, 6 listopada 2018

Hurricane/Mosquito - unboxing




Po długim oczekiwaniu nadeszła prawdziwa premiera modeli do Blood Red Skies. Prawdziwa: bo mowa o modelach własnej produkcji Warlorda w technologii wtryskowej w plastiku.
Długiej: bo od premiery gry w pierwszej połowie roku na rynek trafiały właściwie wyłącznie Ersatze: bądź to modele konfekcjonowane przez Warlorda: jak to miało miejsce w przypadku bombowców, bądź też jako robione na szybko modele niskoseryjne w białym metalu: jak to miało miejsce w przypadku Wildcata i Kate.

Tym razem dostajemy modele wykonane z materiału wysokiej jakości, trzymające skalę i przypominające to co przedstawiają ale po kolei:

Hurricane:



Hurricane jak każdy model do tej pory sprzedawany jest z kompletem gadżetów dodatkowych: kartą samolotu, kartami samolotu, doktryny, podstawkami i znacznikami. Hurricane w BRS to taki solidniejszy Spitfire Mk II. Nieco mniej zwrotny ale za to trudniejszy do zestrzelenia dzięki karcie specjalnej Robust. Polski As Witold Urbanowicz jest raczej postacią defensywną: +1 do manewru, oraz karty Slippery (znana z podstawki) oraz Acrobatic, nowa karta asa.
W zestawie z Hurricane (to samo tyczy modelu z Urbanowiczem) znajdziemy też kalki. To (byłaby) dobra wiadomość gdyby ... były  to kalki do Hurricane. Tymczasem dostajemy w zestawie kalki z 74 dywizjonu RAF uzbrojonego w Spitfiry (?).





Co do modelu: jakość odlewu jest bardzo dobra, linie podziału formy widoczne w niewielkim stopniu, praca skrawaniem raczej na pół etatu, w porównaniu ze Spitfirem ze startera ... nie ma co porównywać. Model nie ma żadnych odkształceń, a materiał jest twardy. Tyle po stronie zalet

Hurricane Warlorda jest generycznym Hurricanem, który ma przypominać każdego Hurricana. Niestety w najmniejszym stopniu przypomina Hurricana Mk I jaki był używany w czasie Bitwy o Anglię, na którym latał w owym czasie Bader czy Urbanowicz. Dobra wiadomość jest taka, że stosunkowo łatło przejść z niego można na Hurricane IIb (12 karabinów maszynowych) IIc (4 działka 20mm) czy IId (2 działka 40mm) ... przynajmniej na poziomie modelu.

Linie podziału blach - sam nie wiem czy zapisać to po stronie zalet czy wad. Co prawda szerokie jak rów melioracyjny jednak ... łatwiej się je wypełni washem co uplastyczni model w ostatecznym rozrachunku.




Mosquito


Nie na darmo samolot ten nosił nazwę Wooden Wonder. Także w grze BRS Mossie jest samolotem, który będzie bardzo trudnym przeciwnikiem. Respekt budzi maksymalna wartość uzbrojenia (3), co jest zrozumiałe zważywszy, że samolot był wyposażony w 4 działka 20mm i 4 km umieszczone w dziobie kadłuba. Spora jak na dwusilnikowiec zwrotność (2) budzi nieco kontrowersji. Lekka konstrukcja i potężne silniki RR Merlin dają mu solidną prędkość: 7 lub 8 w zależności od wersji. Bo Mossie to także model generyczny. W tym jednak przypadku różnica między Mk II i Mk VI była naprawdę trudno dostrzegalna gołym okiem.


Mosquito to potężna maszyna do niszczenia nieprzyjaciela. Kombinacja wielkiej siły ognia, sporej zwrotności i możliwości unikania ciosów (karta specjalna: Deep Pockets) czyni z niego: naprawdę trudnego przeciwnika. Dzięki Agile zyskuje zdolności do wymanewrowania przeciwnika jak standardowy myśliwiec. I chyba tylko koszt wystawienia rzędu 60pkt wyrównuje szanse z innymi samolotami.
Mosquito - podobnie jak Hurricane - jest sprzedawany w zestawie z kalkami i podobnie jak w przypadku Hurricane są to ... kalki do Spitfire Mk II. Dlatego czym prędzej wszedłem na miscmini.com i zamówiłem kalki do obu typów samolotów.
Sądzę jednak, że już wkrótce - podobnie jak to miało miejsce w przypadku Kate - Warlord prześle klientom właściwe kalki do tych samolotów. Bo co by o Warlordzie nie mówić to serwis posprzedażowy mają wyśmienity. Tymczasem chocks away!



sobota, 29 września 2018

The Western Desert Campaign - unboxing





Długo zastanawiałem się nad zakupem tego dodatku, głównie ze względu na to, że kilka miesięcy wcześniej na skutek "optymalizacji" pod młotek poszła moja 8 Armia i LRDG. Wkrótce jednak jednak zaczęły do mnie docierać przecieki na temat nowej książki i jej zawartości, które finalnie zachęciły mnie do zakupu. Zwłoka w zamówieniu zaowocowało tym, że publikacja dotarła do mnie z całkiem sporym opóźnieniem.



Podręcznik - podobnie jak inne tego typu składa się z trzech zasadniczych części. W pierwszej znajdziemy zestaw scenariuszy obejmujących działania na tym froncie, w drugiej nowe jednostki i nowe selektory odpowiednie dla ATO, a w trzeciej podsumowanie zasad specjalnych obowiązujących na tym obszarze.

Scenariusze z pierwszej części nie odbiegają od tych do jakich Warlord przyzwyczaił nas dotychczas. W mojej opinii to najsłabsza część książki. Scenariusze w znakomitej większości są - przykro to stwierdzić - wtórne. Bazują na znanych z podręcznika głównego scenariuszach podstawowych. Na ogół - z dwoma wyjątkami - celem jest wejście w strefę przeciwnika, zwykle nie ma żadnych zasad dodatkowych, które pozwoliłyby wyróżnić ten scenariusz od jakichkolwiek innych.

Po raz kolejny wydawca zmarnował - moja opinia - szansę na stworzenie prawdziwej księgi kampanii, a więc scenariuszy połączonych w logiczną całość, które można by rozgrywać po kolei z uwzględnieniem wyników poprzedniej gry.  Takie podejście dałoby szansę na utrzymanie graczy na dłużej przy tym temacie i w pełni wykorzystać potencjał nowych selektorów, o których opowiem za chwilę. Wielka szkoda.

Najbardziej zasmuca brak większej liczby (są 2) scenariuszy dla oddziałów specjalnych jak LRDG. Oddziały te, zarówno brytyjskie, niemieckie i włoskie są dość obszernie opisane w części drugiej podręcznika. Szkoda podwójna bo oddziały specjalne mają ogromny potencjał, który jest do wykorzystania ale w bardzo specyficznych warunkach. Wielka szkoda.



Małym plusikiem w kontekście scenariuszy jest pewna poprawa mapek ilustrujących kolejne bitwy. Każda z map jest podzielona na 12 kwadratów odpowiadających obszarowi 2x2 stopy. Dzięki temu łatwiej można się zorientować gdzie w danym scenariuszu zaplanowane jest położenie kluczowych punktów terenowych.

Drugą część książki stanowi spis nowych jednostek dostępnych w tej konkretnej kampanii. Wydawca pozostawił - jak to On - pewną dozę niepewności co do zakresu wykorzystania nowych jednostek. Pytania zainteresowanych poszły do Centrali; czekamy odpowiedzi. W odróżnieniu od części pierwszej znajdziemy tu sporo arcyciekawych nowości.

Oddziały są jak zwykle bardzo interesujące. Brytyjczycy mają (w końcu!) oddział inżynieryjny i - jak to u Brytyjczyków - dopalony mocniej niż analogiczne oddziały w pozostałych armiach. Brytyjscy inżynierowie, oprócz miotacza ognia i zaawansowanych umiejętności rozbrajania min, oraz przeszkód przeciwpiechotnych mają również możliwość ... tadam! podkładania ładunków wybuchowych analogicznie do sposobu w jaki działały oddziały specjalne opisane w dodatku Nowa Gwinea. Oprócz tego 8 armia dysponuje nowym arcybrzydkim wozem dowodzenia i czołgiem z trałem przeciwminowym.



W przypadku Afrika Korps postawiono na siłę ognia (jeden darmowy LMG), rozwinięto też lekkie oddziały zmotoryzowane: motocykle i Kuebelwageny a także samochody pancerne.
Z kolei miłośnicy Włochów znajdą w nowym podręczniku owe oddziały piechoty i conieco pojazdów i artylerii. W drugiej części mamy też listę armii dla Wolnych Francuzów zawierającą oprócz listy jednostek także dość atrakcyjne zasady specjalne.


Bardo ciekawie wyglądają nowe selektory zaproponowane w podręczniku. Każdemu z nich oprócz listy dostępnych oddziałów (w tym nowych) przypisane są także pewne specjalne cechy związane ze stosowaną w danym okresie strategią. Przykładowo wczesna Brytyjska brygada pancerna cierpi na Bałakławizm (dopowiadamy sobie konsekwencje) zaś późna ma już mocno chłodne głowy (wiadro niemieckiej zimnej wody to zapewne sprawiło). Każdy z selektorów ma swoje zalety i nie jest oczywisty. Ta część książki to najmocniejszy jej fragment.

Pewną moją wątpliwość budzą selektory pancerne. Jak wiadomo wymagają one posiadania kilku kopii podobnego modelu pojazdu. O ile posiadanie większej ilości piechoty ma swoje proste uzasadnienie, o tyle kupowanie kilku egzemplarzy czołgów z jednego okresu i to wszystko dla gry w jednym selektorze ... wydaje się to stosunkowo mało prawdopodobne.




Ciekawostką są też nowe zasady narodowe. Brytyjczycy - a jakże - mają szeroki wybór dość mocnych zasad specjalnych dla poszczególnych nacji  wspólnoty brytyjskiej. Co prawda odbywa się to kosztem podręcznikowych zasad specjalnych jednak moim zdaniem już wkrótce stoły zaroją się od Hindusów i Nowozelandczyków ;). Podobnie nowe zasady obowiązują dla jednostek włoskich.



Najciekawszym - moim zdaniem - elementem książki są siły specjalne różnych nacji: brytyjskie LRDG i SAS, włoska Compagnia Sahariana i Arditi X czy niemiecka KG Hecker. Każdy z nich bazuje na szybkości, sile ognia, kosztem pancerza. Jednostki te świetnie sprawdziłyby się w dedykowanych scenariuszach Raidowych (podobnych np. do tych z dodatku Nowa Gwinea) lecz w tym podręczniku takowych jak na lekarstwo. Wielka szkoda


Ostatnią część książki stanowią tradycyjnie zebrane zasady specjalne obowiązujące na tym konkretnym teatrze działań wojennych, oraz inne dotyczące np. umocnień  czy przeszkód saperskich.

Podsumowując The Western Desert Campaign nie odbiega od pozostałych książek z serii choć - w mojej opinii - nie zasługuje na miano książki kampanii, po której spodziewałbym się scenariuszy w logiczny sposób ze sobą powiązanych. Jak wspomniałem wcześniej scenariusze to najsłabsza cześć książki, tu Warlord ma lekcje do odrobienia. Nowe oddziały i nowe selektory afrykańskie to natomiast część najciekawsza. Specjalne cechy narodowe czy selektorowe znacznie różnicują - dotychczas bardzo do siebie podobne - oddziały i dodają kolorytu grze. I z tego choćby powodu warto zapoznać się z treścią tej książki.