czwartek, 28 grudnia 2017

Relacja - Mount Tambu NG8


 Po cóż kupować armię Australijczyków, jeśli nie po to aby popróbować się z Japończykami w nowogwinejskich dżunglach. Teren jest, stół jest, partner do grania jest, czas jest, zatem gramy! I tu pojawia się pewien problem. Wstępny przegląd scenariuszy z książki kampanii Nowa Gwinea nie budzi zachwytu, z kilku powodów:
- Większość scenariuszy rozgrywa się w roku 1942, a to oznacza techniczne problemy w organizacji armii australijskiej (duże bloki piechoty wyposażonej w karabiny) z wyłączeniem czołgów, podczas gdy dysponuję armią skrojoną na rok 1943+
- Każdy ze scenariuszy 1943+ posiada jakieś wykluczenia w możliwości wystawiania konkretnych oddziałów
- Znakomita większość z nich to wariacje na temat scenariuszy generycznych, zatem ... szału nie ma.

Jedynym scenariuszem, który wyglądał interesująco był projekt 8: Mount Tambu gdzie Australijczycv mają za zadanie oczyścić japoński bunkier znajdujący się na płaskowyżu. Małym twistem w tym scenariuszu jest obecność drugiego, opuszczonego bunkra położonego w 12" od krawędzi alianckiej, w którym w ramach outflanku mogą pojawić się  ... oddziały japońskie.

Przed grą musieliśmy dokonać kilku korekt zasad ponieważ zadanie oczyszczenia japońskiego bunkra otoczonego okopaną, japońską piechotą w sile 20% przekraczającej siłę własną bez broni wsparcia jest trochę ... oryginalne.
Stąd decyzja zrównania sił obu wojsk do 1100pkt. i uwolnienia wykluczeń z selektorów po obu stronach. Dla zrównoważenia braku górki, na której bronić się mieli Japończycy dostali oni regularną linię okopów.
Teren bitwy był dość gęstą dżunglą ograniczającą możliwości walki na dłuższe dystanse i wyglądał mniej więcej tak:.


Podkład do gry stanowiła mata wyprodukowana przez Terenydogier. Jest to wariant jesienny i oglądany saute wygląda bardzo korzystnie. Po umiejscowieniu terenu mogę powiedzieć, że producenci mogliby znacznie śmielej podziałać z różnicowaniem kolorów.
Dżungla to w większości gęste panele roślinne częściowo robione przeze mnie częściowo przez Gonza. Elementy krajobrazu, w które dało się wejść były panele pokryte palmami, również produkcji Gonza.





Głównym punktem oporu Japończyków był bunkier wykonany przez Gonza wzmocniony przez system transzei wykonanych przeze mnie (zanim stało się to modne :) ), oraz pojedynczych stanowisk obronnych wykonanych przez Śliwkę.
Drugi, tzw bunkier to konstrukcja Gonza według wskazówek Mela Bose prowadzącego kanał z tutorialami modelarskimi.


Scenariusz zakłada rozstawienie minimum połowy wojsk japońskich w strefie 12" od własnej krawędzi. Wszyscy są okopani, ukryci i mogą mieć Ambush ... zatem pełna radość. Część wojsk japońskich może być umieszczona w rezerwach w tym w Outflanku. Od 4 tury japoński Outflank może pojawić się między innymi w opuszczonym bunkrze. Jedyna moja (czyli australijska) nadzieja w tym, że przeciwnik jest pozbawiony czołgów. Drugą nadzieję pokładałem w rozstawieniu. przeciwnika. Jedno ze skrzydeł było obsadzone przez niedoświadczoną piechotę japońską, podczas gdy drugie przez dwie sekcje MMG. Na tym skrzydle okopało się także lekkie działo p-lot.





W centrum wrogiej strefy rozstawienia znajdowało się dwóch snajperów, japoński żołnierz ze śmiercionośną paczką i ciężki moździerz rakietowy. Decyzja była prosta. Gros sił uderza na słabsze skrzydło japońskie a czołg osłaniany przez oddział saperów porusza się w centrum. A skoro już o moich siłach mowa:
Nie ma lepszego środka czyszczącego bunkry jak miotacz ognia. Stąd w moim plutonie pojawiła się Matylda Frog wyposażona w miotacz ognia i oddział inżynierów z drugim "palnikiem". Japońskie siły rozmiękczać miała broń stromotorowa: czyli lekka dżunglowa haubica i średni moździerz.
W szpicy poruszali się skauci, sekcja Papuasów i snajper. Ich zadaniem było wykrycie stanowisk wroga i wskazanie ich własnej artylerii. Siły główne, czyli trzy oddziały z dywizji dżunglowej poruszać się miały na prawym skrzydle z zadaniem zrolowania japońskiej obrony. Mój niepokój budził rzut na Tropical Hazards table i efekt przygotowania artyleryjskiego

Tura 1

Wyczerpanie i choroby stały się udziałem strony japońskiej. Zatrutych czekoladek najadł się dowódca wrogiej armii i japoński "komisarz" wspierający proces decyzyjny niedoświadczonej piechoty. Przygotowanie artyleryjskie ...przyszło. Gdyby Japończycy nie byli okopani ponieśliby spore straty (były 3 szóstki na kościach) a tak skończyło się na rozdaniu sporej ilości pinów.

W tej turze moja szpica próbowała - gdzieniegdzie skutecznie - wykryć stanowiska japońskie. Siły główne weszły na pole bitwy i szybko zajmowały teren). Obrońcy gdzieniegdzie otworzyli ogień z dużej odległości, na szczęście niecelny.


Obrońcy gdzieniegdzie otworzyli ogień z dużej odległości, na szczęście niecelny.

Po tej turze z optymizmem patrzyłem w przyszłość: zapinowana japońska piechota bez poganiacza ani dowódcy miała być łatwym celem dla zbliżających się oddziałów australijskich.




Tura 2

W tej turze moje wojska wykonały kolejny skok w stronę wrogich stanowisk. Stojący w bezpośredniej bliskości japońskich okopów ale odseparowani od własnych sił głównych Papuasi nie odważyli się podjąć walki wręcz. Mimo braku poganiacza i dowódczy ten 15 osobowy oddział był groźny, szczególnie w walce wręcz.


 A lewym skrzydle zaktywizowała się moja artyleria okładając - na razie niecelnie - pozycje japońskich sekcji MMG. Jedna z nich tracąc głowę opuściła okopy przemieściła się bliżej centrum. Tymczasem mój czołg pokonał już połowę dystansu dzielącego go od wrogiego bunkra. Tuż za nim poruszała się sekcja saperów. Snajper ustrzelił jednego obsługanta od japońskiej pelotki.

 
Tura zakończyła się gdy samotna postać opuściła okop i popędziła w kierunku Matyldy. Nie dobiegła ale ... finał miał nastąpić w kolejnej rundzie. Japończycy mieli przewagę w kościach więc wszystko mogło się zdarzyć. Ten, czyja kość wyjdzie pierwsza będzie mógł rozwiązać problem morderczego prezentu na swoją korzyść.


Tura 3

Moja kość była pierwsza. Sekcja piechoty dżunglowej zrobiła porządek z Panem z paczką. W międzyczasie mój MMG wyeliminował japońskiego snajpera uzbrojonego w karabin ... maszynowy. W odwecie wrogi oddział skutecznie ostrzelał sekcję MMG eliminując ją z dalszej walki. Pierwsza strata po stronie australijskiej.


Czołg zdołał podjechać pod umocnienia japońskie i skutecznie porazić ogniem jednego ze snajperów. Znajdujący się poza umocnieniami wrogi oddział MMG został skutecznie porażony ogniem ale działowym, stracił 2/5 składu i zebrał piny. Tym niemniej podniósł się i schował do bunkra.


Na prawym skrzydle podciągnięte oddziały piechoty dżunglowej były gotowe do akcji przeciw wrogiej piechocie. Razem z Papuasami przystąpili do metodycznego ostrzału japońskich pozycji. Niestety skutki były niewielkie.



 Tura 4
 Czołg podjeżdża pod otwór strzelniczy bunkra i wyziewa resztki broniącego się tam oddziału MMG.


Ponieważ robi się nieco krucho z czasem postanawiam zrobić coś nieobliczalnego: zaatakować Japończyków na skrzydle w walce wręcz. Piechota dżunglowa rusza na okopy licząc na łatwe zwycięstwo z oddziałem kucharzy i mechaników samochodowych. Niestety bronią się z fanatyzmem i oddział kapeluszników wyparowuje.


Tymczasem na moim zapleczu dzieją się rzeczy niebywałe. Japońscy komandosi wyskakują z dżungli i atakują od tyłu moją odwodową sekcję piechoty. Ci, widząc, że Japończyków jest tylko dwóch a czas nagli ignorują wroga i biegną w stronę bunkra. Gdyby wiedzieli jakie następstwa będzie miała ta decyzja może jednak zmieniliby zdanie ...?
W innym miejscu, w opuszczonym bunkrze podniosła się z podłogi jakaś czarcia zapadka i wylazł z niej cały oddział japońskich saperów. Mój snajper walczył dzielnie ale nie dał rady tej gromadzie. Jedyna nadzieja w moim oddziale pionierów, pozostającym w odwodzie o okolicy opuszczonego bunkra. Czy zdołają wyprzeć wroga, miała powiedzieć kolejna tura.


Tura 5

Niestety pierwsza kość należała tym razem do Japończyków. Ostrzał i zionięcie z miotacza wyeliminowało z walki moich saperów. Na tyłach zrobiło się nieciekawie. Moim artylerzyści musieli stawić czoła realnemu przeciwnikowi.


Tymczasem w centrum Matylda została wzięta na cel przez wrogą armatkę p-lot opukujcą czołg z boku. Co prawda miała niewielkie szanse wyrządzić mu szkodę ale nieco straszyła załogę pojazdu.
W międzyczasie jedna z sekcji japońskich kucharzy ponownie obsadziła bunkier.
Czasu zrobiło się naprawdę mało, a brak sukcesu na skrzydle i ponowne przejęcie bunkra przez Japończyków skłoniło mnie do bardziej energicznych działań. Wszystkie dostępne siły rzuciłem w kierunku bunkra z wyjątkiem Papuasów, którzy mieli wiązać drugi oddział japońskich kucharzy.

Tura 6

Robi się naprawdę późno. Wszystkie pozostające jeszcze w dyspozycji oddziały ruszają w stronę bunkra.



Załoga Matyldy, która uzyskała kolejnego pina po strzale armatki p-lot nie zdała testu morale i wrzuciła wsteczny bieg. W tej turze czołg nie mógł użyć swojego morderczego ładunku. Należało zatem wprowadzić plan B i użyć do czyszczenia bunkra piechoty. Nie było to łatwe, ponieważ schron był okupowany przez piętnastu japońskich kucharzy, których łatwo nie dało się stamtąd wyrzucić.

Tura 7 i ostatnia


 Załoga haubicy wypala na wprost w kierunku wrogiego oddziału saperów, niestety pudłuje. To przypieczętowuje jej los. Saperzy eliminują dwóch załogantów, z drugiej strony japońscy komandosi eliminują ostatniego. Działo jest stracone.





Walki o bunkier trwają. Tym razem Matylda, co prawda zdaje test morale ale nie trafia z miotacza. Wygląda na to, że nie zdążę oczyścić bunkra w wyznaczonym czasie. Dowódca eliminuje wrogiego snajpera. Oddział skautów ostrzeliwuje z bezpośredniego dystansu załogę schronu. Japończycy ponoszą jakieś straty ale to zbyt mało. Podejmuję rozpaczliwą decyzję szturmu na bunkier. Oddział piechoty dżunglowej rusza do natarcia zadaje pewne straty Japończykom ale ... wróg trzyma się. Po drugiej sekwencji walki wręcz oddział australijski ginie. Walka była skończona.

Epilog


Zastanawiam się w jaki sposób można było rozegrać scenariusz w jego domyślnej wersji, zakładającej 20% przewagę Japończyków w sile żywej, wypiętrzenie terenu jaki miał być atakowany, brak własnej artylerii i czołgu i to wszystko w 6 a nie 7 tur... ? Myślę, że kolejne scenariusze z Dalekiego Wschodu będę przygotowywać samodzielnie
Po tej grze większym szacunkiem darzę japońską piechotę, która w starciu wręcz jest bardzo trudna do wyeliminowania, nawet ta, która składa się z kucharzy i mechaników samochodowych.

Walka dystansowa była ... trudna, bo bitwa miała miejsce w dżungli dość gęstej i skutecznie ograniczającej możliwości wykorzystania broni stromotorowej i maszynowej.

To co się sprawdziło i dało kolorytu grze to specjalna zasada z ukrytym przejściem do opuszczonego bunkra. Podjąłem ryzyko i  pozostawiłem do ochrony własnego zaplecza ograniczone siły. Przeciwnik wykorzystał tę słabość i skutecznie osłabił moje tyły. Dzięki Gonzo za grę. Musimy to powtórzyć ;) Australians never give up!





3 komentarze:

  1. Dzięki!
    Trzeba będzie jeszcze wrócić na Nową Gwinee, może tym razem z desantem morskim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super raport, gratulacje dla graczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładna bitwa, fajnie, że tak się postaraliście o makiety. Dzięki nim można poczuć klimat walk na Pacyfiku.

    OdpowiedzUsuń